dla wytrwałych

027. update

Minęło 10 lat, a widzę, że czasami ktoś tu jeszcze zagląda. Bardzo miło mi się czytało te komentarze. Niestety, Surowicy nigdy nie dokończył...

16 kwietnia 2012

006. SUROWICA (5)


Rozdział V

Zagadka





W którąś z przyprószonych mocno niedziel pojawił się pewien gość, w potęgującym jego sylwetkę grubym, czarnym futrze, o spojrzeniu nie do odszyfrowania, wąskich wargach zaciśniętych mocno, policzkach rumianych od panującego na zewnątrz mrozu i szorstkich od kasztanowego zarostu. Głowę przykrył grubą, futrzaną czapą, a spod niej wystawały ciemnorude włosy. W ich progi zawitał w powozie ciągniętym przez dwa gniade konie, a wjechawszy nim na podwórze, wysiadł na zewnątrz. Emilka szła z matką nieopodal, prowadząc swojego wierzchowca do stajni i patrząc uważnie na przybysza. Matka zmarszczyła brwi, przyglądając się jego twarzy, którą wiecznie zasłaniała gęsta para wydobywająca się z ust. Dozorca mówił coś do niego przez chwilę, po czym ukłonił się i ruszył w stronę swojej strażnicy. Po chwili ze stajni wyszedł Antek, który bardziej niż przybyciem gościa zainteresował się nadchodzącą Emilią. Gość otrzepał skórzane rękawice ze śniegu i odwrócił się, a dziewczyna z matką przystanęły.
— Witam panią — rzekł, całując przelotnie dłoń Franczakowej. — I panienkę — dodał, czyniąc to samo. — Nazywam się Antoni Michalczuk.
Zamilkł, jakby jego imię i nazwisko miało rozwiać wszelkie wątpliwości co do celu przybycia.
— Bardzo nam miło — odrzekła matka, wciąż przyglądając się przybyszowi. — To ja może zaproszę do środka… Antek, chodź no, zajmij się powozem i weź te konie zaprowadź! — poleciła chłopakowi. — Zapraszam, ogrzeje się pan.
Po chwili usiedli we trójkę w salonie: matka, Emilia i ich gość, podczas gdy Anielka nalewała herbaty z samowara. Gdy gość zdjął grube futro i futrzaną czapę, Emilka dostrzegła, że jest szczupły, niezbyt potężny, wzrostu średniego. Rozsiadł się wygodnie, rozglądając wokoło.
— A panicz gdzie? — zapytał.
— W mieście, załatwia sprawunki — odrzekła matka. — Z całym szacunkiem, panie Michalczuk, ale nie mam pojęcia, kim pan jest i skąd pan nas zna.
— Och, przepraszam — odrzekł szybko gość, marszcząc brwi. — Piotr nigdy pani o mnie nie mówił?
Matka zamrugała.
— Piotr? Pan Iwan, tak?
— Tak, mówię o Piotrze.
Głos miał stanowczy, jakby zależało mu na jednej wersji tego imienia. Emilka przyglądała się Michalczukowi z uwagą, próbując określić jego wiek, lecz każda wersja wydawała jej się niepoprawna.
— Zaraz… pan chyba był jego opiekunem po śmierci ojca, zgadza się? Teraz sobie przypominam — rzekła Elżbieta.
— Zgadza się, zgadza — rzucił przybysz, kiwając głową niezbyt entuzjastycznie. — Dziwne, że nie mówił o mnie zbyt często. Jestem sporą częścią jego życia. — Wsypał pół łyżeczki cukru do filiżanki i wymieszał. — Ale to nie ma znaczenia. Otóż nie przyjechałem tutaj w żadnej towarzyskiej sprawie, chociaż i taką nie pogardzę… o ile mógłbym tu się zatrzymać na kilka dni?
— Oczywiście, jak najbardziej, będzie nam niezmiernie miło.
— To wspaniale — odrzekł, chociaż z nieznanych przyczyn Emilia poczuła coś całkowicie odwrotnego. — Konie muszą odsapnąć, a z pewnych względów wolałbym nie zaglądać do miasta. Dziękuję, dobrodziejko.
Odłożył łyżeczkę na spodek i wpatrywał się w swoją filiżankę.
— Bardzo jestem zainteresowany Piotrem. Ostatnio nie daje znaku życia — zaczął powoli, zerkając pustym wzrokiem. — Bardzo mnie to niepokoi. Ciekawi mnie, czy ma pani jakiekolwiek informacje na temat jego aktualnego miejsca pobytu.
— Och, proszę pana, gdybym ja miała… — westchnęła matka. — Sama pytałam trochę, dzwoniłam tu i ówdzie, ale ślad po nim zaginął zaraz po tym, jak od nas ostatnio wyjechał.
Matka bardzo rozważnie pominęła motywy tego wyjazdu.
— Rozumiem, rozumiem… Nie mówił nic, zupełnie nic, na temat swoich planów?
— Że przepustka mu się kończy, że musi wracać. Tyle wiem.
Michalczuk pokiwał głową, upijając herbaty.
— On już tu nie przyjedzie — odezwała się Emilka. Przybysz spojrzał na nią z zainteresowaniem, a matka rzuciła jej zdziwione spojrzenie.
— Dlaczego?
— Tak powiedział.
— Powiedz mi dokładnie, co mówił, panienko.
— Że nie ma tu już czego szukać, że nieprędko go zobaczymy.
— Panienko, jest znaczna różnica między „nieprędko” a „nigdy”. Ale dziękuję, to przydatne informacje. Ciekawi mnie tylko, dlaczego wypowiedział te słowa. Zapewne mnie oświecisz.
— Nie zrobię tego, myli się pan.
Michalczuk zamrugał wielokrotnie. Matka spojrzała na nią wymownie, lecz przybysz roześmiał się.
— Butną ma pani córkę. Niech pani uważa, to się zwykle źle kończy.
— Nie wiem, co w nią wstąpiło, zazwyczaj jest bardzo uprzejma.
— Tym gorzej, skoro jest tak nieprzewidywalna.
Emilka zignorowała te komentarze.
— Nie ma pan tu czego szukać, panie Michalczuk. Skoro po panu Iwanie nie ma śladu, to znaczy, że nie chce być odnaleziony. To chyba oczywiste.
Przybysz uśmiechnął się.
— Trafna uwaga, panienko. Moje pytanie brzmi: dlaczego?
— Nie wiem — odrzekła szczerze. — Myślę jednak, że szukanie pana Iwana to jak szukanie wiatru w polu. Lecz jeśli lubi pan marnować czas, to jak najbardziej można to zakwalifikować w kategorii hobby.
— Ty się chyba z Piotrem znasz dobrze, mówisz jego językiem.
Emilia zamrugała, wpatrując się w jasnozielone tęczówki niespodziewanego gościa.
— Nie sądzę, aby tak było! — obruszyła się. — Ja i pan Iwan nie mamy ze sobą zbyt wiele wspólnego.
— I tu się mylisz — odpowiedział, patrząc na nią przenikliwie, i upił łyk herbaty. Odstawił filiżankę razem ze spodkiem na stół. — Ale to doskonale, to świetnie. W takim razie może powiesz mi, co go aż tak bardzo rozwścieczyło, skoro nie wrócił na służbę bez słowa wyjaśnień? Nie przyszło ci do głowy, że coś mu się stało?
Zmarszczyła brwi. Ostatnie zdanie Michalczuk wypowiedział tonem pełnym satysfakcji, jakby na taki obrót wydarzeń właśnie liczył, lecz wrażenie to minęło w ułamku sekundy.
— To całkiem prawdopodobne — przyznała. — Ale skłaniam się ku wersji, jakoby to pan Iwan po prostu zniknął celowo. Złego diabli nie biorą.
— Rozumiem. — Michalczuk wpatrywał się w nią jeszcze uważniej. Odwróciła wzrok. Pogrzebał za pazuchą i wyciągnął złotą, bogato zdobioną papierośnicę, po czym, wciąż nie spuszczając z Emilki wzroku, zapalił papierosa i zaciągnął się głęboko. — Jeśli więc chciałabyś go odnaleźć… Gdybyś musiała to zrobić… Co byś uczyniła?
— Nic — odparła. — Zrezygnowałabym.
— Ja nigdy nie rezygnuję — odrzekł, wypuszczając z ust gęsty obłok dymu.

Tego samego wieczora, po kolacji, siedząc w swoim pokoju, wiele myślała o panu Iwanie. Zastanawiało ją, co też mogło mu się przydarzyć, czy faktycznie stało się z nim coś niedobrego. Nurtowało ją także, z jakich powodów panu Michalczukowi tak bardzo zależało na odnalezieniu Iwana. Nie doszedłszy do żadnych wniosków, postanowiła zająć głowę czymkolwiek innym.
Idąc przez pokój, nadepnęła na poluzowaną deskę w podłodze. Nachyliła się, odsunęła dywan i wyjęła ją z parkietu, po czym wyciągnęła W osiemdziesiąt dni dookoła świata. Pomimo że książka była dawno niedotykana i zapomniana, kurz nie pokrył okładki, jakby wiedział, że jest to coś o znaczeniu większym niż powieść przygodowa  służąca zabijaniu czasu. Włożyła deseczkę na miejsce i podeszła z książką do sofy. Usiadłszy na niej, spojrzała na okładkę. Była prosta, dosyć podniszczona i nadgryziona zębem czasu, o złotych literach, którymi wypisano tytuł i nazwisko autora. Pod spodem narysowana była kula ziemska, a nad nią duży, pękaty balon. Dotknęła okładki, uświadomiwszy sobie, że nie jest to szkic robiony fabrycznie, lecz rysowany ręką pana Iwana. Świadczyły o tym nieco koślawe i nieprawdziwe linie brzegowe kontynentów oraz odciski palców na Atlantyku. Otworzyła książkę i zaczęła ją przeglądać ponownie. Przyjrzała się bliżej innym rysunkom w środku, gdyż wcześniej nie zwracała na nie uwagi, wykonanym zazwyczaj pod numerami rozdziałów. Nigdy się nad nimi nie zastanawiała, lecz teraz widziała, że były robione ręcznie przez pana Iwana.
Zachwycona nowym odkryciem, oglądała z bliska twarze bohaterów, przedstawione w prawie każdej wolnej przestrzeni, dokładne szkice pejzaży, szczegółowo naszkicowane maszyny i zabytki. Gdy dotarła na koniec, zobaczyła ostatni rysunek na wewnętrznej stronie tylnej okładki, przedstawiający pana Fogga z wyciągniętą sztywno ręką i zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Od jego ust prowadziła kreska aż do napisu nad obrazkiem:
„Spójrz, panie Sullivan!”
A pod spodem:
Pannie Emilce — 14 kw. 1933 r.
Zamrugała. To w kwietniu tego roku widziała pana Iwana po raz ostatni, więc data wypisana jego ręką pod szkicem wydawała się być znacząca. Przyjrzała się konturom postaci: były znacznie mniej dokładne niż na poprzednich rysunkach —  niechlujne, cienie niedopracowane, tło ledwo maźnięte, a właściwie wcale. Przyjrzała się ponownie szkicowi, zastanawiając się, o co w tym wszystkim chodzi. Serce zabiło jej mocniej, gdy uświadomiła sobie, że to zagadka.
Zostawił jej łamigłówkę.
W pierwszej chwili rozzłościła się na jego kpinę, zatrzasnęła książkę i odłożyła ją na parapet, lecz ciekawość nie dawała jej spokoju. Przeszukała każdą kartkę, każdą stronę, każdy kawałek papieru w poszukiwaniu jeszcze jednego obrazka podpisanego jakkolwiek i jakąkolwiek datą, lecz ten był jedyny. W końcu wróciła do punktu wyjścia i spojrzała w oczy pana Fogga, ze zdziwieniem wskazującego palcem na coś dziwnego, co znajdowało się już poza granicami kartki. Odwróciła szkic do góry nogami, lecz nic jej to nie dało, przesłanie rysunku wciąż pozostawało dla niej tajemnicą.
A może to po prostu ilustracja, nic więcej, żadnej filozofii? Lecz nie pasowało jej to; gdy wtedy zastała go w pokoju, bardzo się śpieszył, nie rysowałby więc obrazka na darmo. Musiał mieć w tym jakiś cel: albo zrobił jej to na pamiątkę, już wcześniej wiedząc, że zatrzyma książkę, albo to naprawdę była zagadka, którą miała rozszyfrować.
Dotknęła rysunku, zostawiając wilgotnymi palcami delikatne smugi po przekątnej obrazka, równolegle do kierunku, który wskazywał pan Fogg. Bez zastanowienia odkleiła ostatnią kartkę od twardej okładki i ujrzała wiadomość napisaną ołówkiem, niechlujnie i niestarannie. Brzmiała ona:

Emilko! Wybacz mi ten drobny kawał — mam chwilę czasu, zanim się zabiorę, gdyż czekam na powrót Twojej matki z miasta, więc postanowiłem urozmaicić Ci nieco czas wolny i pobudzić do pracy trybiki w mózgu. Dobrze — a tak najbardziej, to zależało mi, byś tylko Ty jedna przeczytała to, co tu piszę, i chociaż, być może, są lepsze sposoby na ukrycie wiadomości, ten wydaje mi się w zupełności satysfakcjonujący. Nalegam, abyś nikomu tego nie pokazywała ani nie powtarzała informacji, które podam poniżej.
Jeśli zaistnieje poważna, absolutnie pilna potrzeba skontaktowania się ze mną, idź do miasta i odnajdź doktorową Helenę Białecką, której kamienica mieści się przy ulicy Żniwnej 16 (mieszkanie 2). Ona przekaże mi wiadomość, jaką dla mnie ewentualnie będziesz miała. Muszę jednak poprosić, byś korzystała z tego rozsądnie, nie interesują mnie czyjekolwiek problemy zdrowotnie, finansowe, egzystencjalne czy jakiekolwiek inne. Liczę na Twój rozsądek oraz na to, że ta informacja nie wpadnie w niepowołane ręce. Jednakowoż o pani Białeckiej nie mów ABSOLUTNIE NIKOMU — jeśli pojawi się nagle u Was jakiś „przyjaciel rodziny”, „bezinteresowny znajomy” czy „uprzejmy zainteresowany” i będzie wypytywał o mnie, wyrzućcie go na zbity pysk. Przez jakiś czas nie będzie mnie w okolicy, jadę gdzieś, gdzie z pewnością nikt mnie nie odnajdzie. Mam nadzieję, że Ty też nie, inaczej będę skończony na zawsze.
Wybacz mi ponownie żartobliwy nastrój — wprawiasz mnie w bardzo dobry humor, Śpiąca Królewno. Mam nadzieję, że nie zabrzmiałem zbyt czule? To byłoby katastrofą!
Iwan Pietruczuk, 14.04.33r.


Nie spała tej nocy nawet przez chwilę. Wpatrywała się w ciemność szeroko otwartymi oczyma, co chwilę zapalając lampę stojącą przy biurku i ponownie czytając list napisany naprędce ołówkiem przez pana Iwana, nauczywszy się go prawie na pamięć. Napadało ją wiele przedziwnych myśli, niechcianych wizji, niepoprawnych pytań, bezpodstawnych wniosków, więc chowała książkę z powrotem do szuflady, gasiła lampę i wpatrywała się w sufit z głośno bijącym sercem.
Żaden Antek na świecie nie mógłby nawet przez chwilę zająć jej myśli teraz, gdy okazało się, że to jej właśnie zostawił wiadomość pan Iwan, że w ufności w jej rozsądek przekazał tę informację. Początkowo napawając się radością, jaką napełnił ją jego list, zapomniała o jego faktycznej przyczynie oraz następstwach.
Uświadomiła sobie, że pisał to jeszcze przed nieszczęsnym aresztowaniem. Przypomniała sobie jego twarz stężałą w gniewie i bezsilności, gdy irytujący detektyw zmusił go do pójścia na komisariat; jego przelotne spojrzenie, które sprawiło, że dzielnie go broniła; złość w jego oczach, gdy widziała go po raz ostatni, gwałtownie popędzającego czarnego konia batem, znikającego w oddali, rozwścieczonego. Miała żal do siebie za słowa, które padły z jej ust tamtego wieczoru. Zaufanie, którym musiał ją obdarzyć, a którego pewnie w tej chwili żałował, przygniotło ją całym swoim ciężarem, wcale już nie napawając dumą, a wstydem. „Podoba ci się książka?”, zapytał ją, pewnie sądząc, że czytała jego list. Licząc, że rozejdą się w zgodzie.
Nie mogła wtedy przypuszczać, jak wiele nie wiedziała na temat faktycznego stanu emocjonalnego pana Iwana oraz jak mocno wyolbrzymiała słowa, sytuacje i wydarzenia, lecz miała zapłacić słono za swój brak świadomości.

14 komentarzy:

  1. Wybacz, że piszę pod notką, ale nie miałam pojęcia, gdzie to napisać. Jeśli ten komentarz przeszkadza Ci w tym miejscu, nie obrażę się, jeśli go usuniesz.
    Opowiadanie komentowałam na surowica.blog.onet.pl, więc tu już nie będę się powtarzać, czekam po prostu na dalsze części.
    A gwoli odpowiedzi na Twoje pytania: szczerze mówiąc zdziwiło mnie pytanie, czy główny bohater jest gejem. Albo inaczej: w pierwszej chwili nie miałam zielonego pojęcia, skąd wytrzasnęłaś takie przypuszczenie ;)Dopiero potem dotarło do mnie, że przecież on w pewnym momencie mówi, jakoby nie interesował się kobietami. Nie, raczej nie ma tu ukrytych znaczeń, zwłaszcza sądząc po tym, jak na bliskość koleżanki reaguje jego ciało. A dlaczego on się tego wypiera? No cóż, pewnie ma swoje powody ;) Swoją drogą, podejrzenia o homoseksualizm Hitlera są. Faktem jest, że w swojej młodości nie otaczał się w ogóle dziewczynami (trudno powiedzieć dlaczego; może nie chciał, rzeczywiście go nie interesowały, a może nie umiał budować z nimi relacji, na przeszkodzie stała bieda, nieśmiałość itp.), przebywał wśród samych chłopaków, miał jednego serdecznego przyjaciela, z którym łączyły go bardzo zażyłe więzi. I może coś w tym jest, to też na pewno postaram się w swoim opowiadaniu poruszyć.

    Czy mam już napisany kolejny rozdział: nie, ale myślę, że nie trzeba będzie nań specjalnie długo czekać. Mam to już w głowie, teraz pozostaje tylko przelanie na papier. ;) A swoją drogą, rzadko piszę cokolwiek "po kolei". Piszę jak mam wenę, to, na co mam wenę, a dopiero później to łączę, ustawiam w kolejności, i tworzę sensowne zlepki ;)

    Poza tym, dzięki za zainteresowanie moim blogiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że odpiszę tutaj, ale blogspot jest szybszy i nie ma takich trudów w dokopaniu się do komentarzy ;)
      Może to idiotyczne, ale dopiero teraz załapałam, że to o Hitlerze o.o myślałam, że to będzie o kimś związanym mocno z tą ideologią, ale jakoś nie wyłapałam głównego wątku, głównie dlatego, że w życiu by mi nie przyszło do głowy, że można o nim pisać opowiadanie. Chyba stał się on takim czarnym charakterem zamarłym w posągowej pozie, mimo że żył stosunkowo niedawno, bo przecież nawet moja prababcia pamięta czasy, gdy o Hitlerze nikt jeszcze nie słyszał.
      Matko, ale głupek ze mnie...
      Jeśli chodzi o homoseksualizm to zapytałam tak na wszelki wypadek, bo... Nie to żebym była nietolerancyjna, ale mam po prostu przesyt historii o gejach. Są wszędzie... Tak jak fantasy i manga.
      Ja kiedyś też pisałam i od razu publikowałam, ale z Surowicą mam zupełnie inaczej. Rozdział, który aktualnie wstawiłam, napisałam chyba w czerwcu ubiegłego roku... A może już w lipcu, nie pamiętam dokładnie. I tak jakoś minęło, aktualnie mam napisanych 17. Teraz inaczej patrzę na swoje wypociny i wydaje mi się, że potrafię być obiektywniejsza, poza tym to jednak czas na poprawki itp. :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Ja jakoś zbyt dużo historii o gejach nie spotkałam, choć nie przeczę, że to pewnie modny temat. Za mangą osobiście nie przepadam, fantasy - zależy jakie. Czy ma to jakieś głębsze przesłanie, czy jest to tylko taka bajeczka. Osobiście jeszcze rok temu próbowałam pisać science-fiction. I szczerze mówiąc zamysł tego, cel, w jakim planowałam to napisać, był dokładnie taki sam jak w przypadku "Szlachetnego wilka". Jednak jakoś mi nie wyszło. Paru osobom się to podobało, nawet bardzo, ale dla mnie to była całkowita porażka.

      Na pewno wersja "Szlachetnego wilka" którą piszę teraz i publikuję na bieżąco pewnie jeszcze ulegnie poprawie. Właśnie dlatego publikuję prototyp, a nie chowam do szuflady - liczę na szczere opinie ludzi, które pomogą mi w udoskonaleniu tego. Jednak jak na razie stawiam głównie na treść - chcę przekazać to, co mam do przekazania. Formę będę dopracowywać później, a jako że nie uważam się za najlepszą pisarkę, w tej właśnie kwestii głównie liczę na pomoc i wsparcie.

      Usuń
    3. Ja pokazywałam to moim trzem przyjaciółkom. Poza tym człowiek sam sobie staje się krytykiem po kilku miesiącach. Potem jeszcze zaczęłam to wysyłać do bety mojej znajomej, a teraz mogę to pokazać światu w doskonalszej wersji. :)
      Teraz publikuję w szerszym gronie i chociaż opinie czytelników są dla mnie niezmiernie ważne, niczego tak nie czekam jak opinii ocenialni. Trochę się boję, a trochę cieszę, że wreszcie ktoś względnie obiektywny powie mi naprawdę dużo o opowiadaniu :)

      Usuń
  2. Wątpię, bym była odpowiednią osobą. Póki co naprawdę na Blogspocie się nie znam. Może zapytaj kogoś innego? Jeśli któraś z oceniających się zgodzi, to i ja na wyjątek od regulaminu. Pozdrawiam! [Shibuya]

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mniemam już jeden "zainteresowany" panem Iwanem się znalazł. Jakże miło...
    Boję się o Emilkę, bo może zrobić coś głupiego, a jak sama wspomniałaś, w niedługim czasie ma zapłacić cenę za swą nieświadomość. Bardzo mnie to intryguję, bo nie wiem, cóż takiego jej przeznaczyłaś.
    Rozdział krótki, ale i tak spartoliłam ten komentarz. Przepraszam, ale mam ostatnio urwanie głowy w szkole. Wypisywanie ocen końcoworocznych w klasie maturalnej jest piekłem na ziemi...
    Przepraszam. Wszelkie zaległości nadrobię, gdy będę miała przerwę w egzaminach, czyli między 11 a 17;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam że nie odpisywałam tam, ale Onet jak zwykle sprawiał problemy i odkładałam w czasie odpowiedź.
      Nie ma sprawy, krótki czy długi, każde słowo się dla mnie liczy, a głupio szkołę zawalać przez jakieś opowiadanie. Dziękuję za to że wciąż czytasz. Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Przepraszam ;D Drugiego rozdziału są jak na razie dwie strony w Wordzie (pierwszy ma cztery, dla porównania), chciałam się z tym bardziej sprężyć, ale wiesz, szkoła i te sprawy. Myślę, że do końca tygodnia powinno mi się udać, rozdział raz na dwa tygodnie to w końcu nie barbarzyństwo ;) Ja zaś z niecierpliwością czekam na dalsze części "Surowicy"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupio mi tak spamować, ale cóż, głupio by też było gdybym Cię nie poinformowała o rozdziale. Specjalnie dla Ciebie się sprężyłam, i jest nawet przed weekendem ;) Ale nie jestem z niego do końca zadowolona.

      Usuń
  5. Nie wiem, czy przeczytasz komentarz w tym miejscu, ale zaciekawił mnie twój pomysł na opowiadanie. Przyznaję, że pierwszy raz spotykam bloga o tego typu tematyce, a z pewnością jest ona oryginalna. Miła odmiana po wszechobecnych blogach, w których głównymi treściami opowiadania są zakrapiane imprezy i tak dalej.
    Podobały mi się twoje opisy i jestem zdania, że dobrze oddałaś klimat dawnych czasów, choć z pewnością nie jest to zadanie łatwe. Uważam, że fajnie ci idzie pisanie i że całkiem dobrze udało ci się ogarnąc bloga na blogspocie. Ja do tej pory nie do końca jeszcze rozpracowałam niektóre funkcje, ale mnie też onet strasznie zdenerwował ostatnio.
    xxx z blogów skrajnie-rozni.blog.onet.pl i marmurowe-serce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! :) Mam nadzieję, że utrzymam tendencję i kolejne rozdziały również przypadną Ci do gustu. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Z chęcią tu jeszcze kiedyś zajrzę ;). Lubię czytać o dawnych czasach, gdyż takie opowieści mają swój ciekawy klimat.

      Usuń
  6. Przeczytałam całość wczoraj, jednym tchem - to już jest dobra recenzja. Ale dziś dopiero zebrałam się w sobie, by napisać coś więcej. Najlepiej masz wykreowane postacie. I chociaż Emilka wydaje mi się dosyć rozchwiana - raz infantylna, innym razem poważna, inteligentna, zdawać by się mogło, aż za poważna i mądra jak na czternastolatkę - to jednak mimo wszystko zdążyłam ją polubić. Niemniej jednak moje "lubienie" Emilki jest niczym przy bezkrytycznym uwielbieniu dla Iwana-Piotra, który całkowicie mnie zawojował. Uwielbiam ten typ postacie - nie do końca "białe", nie do końca 'czarne", bardzo prawdziwe, mające swoje ciemne i jasne strony. Cóż, nie do końca umiem to nazwać, więc posłużę się wyświechtanym schematem - Iwan ma po prostu to "coś". Brat Emilki i jej matka są dla mnie nieco irytujący, szczególnie matka, ale ona chyba miała taka być prawda? Jeśli chodzi o realia albo raczej opisy otoczenia, to troszeńkę kuleją - nie wiem jak wygląda dworek ani okolica wokół, ale już sobie podstawiłam jakiś tam obraz i na razie mi to wystarczy. Wszystko to jednak rekompensuje mi postać Iwana, którą jestem zaintrygowana i zafascynowana niemalże na równi z Emilką, jeśli nie bardziej. Szczególnie ostatni fragment był ciekawy, bo co to za ludzie mieliby go szukać i gdzie on się w ogóle podziewa... A poza tym ten jego niejednoznaczny stosunek względem głównej bohaterki - nie chcę palnąć głupoty, ale prosiłabym o odpowiedź - czy to ma jakiś związek z umową między nim a jej ojcem? Czy może wyszło (wychodzi) jakoś samo z siebie? Ach, tyle tu zagadek, że aż nie mogę doczekać się, co dalej. [Przepraszam za chaotyczność wypowiedzi, ale już tak mam] Dodaję do linków i pozdrawiam, Anonyma.
    [pseudonim-faust.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa i za lekturę :)) Cieszę się, że postać pana Iwana jest doceniana, ponieważ jest moją ulubioną (chyba nic w tym dziwnego). Dziękuję za wskazówki. Pozdrawiam :)

      Usuń

Nad ranem

Śpisz jeszcze... Na twych rzęsach — skra drobna poranku.
Strachy śnią się twej dłoni — bo i drga i pała.
Oddychaj tak — bez końca. Czaruj — bez ustanku.
Kocham oddech twej piersi, ruch śpiącego ciała.

Ileż lat już minęło od pierwszej pieszczoty?
Ile dni od ostatniej upływa niedoli?
Co nas wczoraj — smuciło? Co jutro — zaboli?
I czy zabraknie nam kiedyś do szczęścia ochoty?

Przyjdzie noc o źrenicach zaświatowo łanich
I spojrzy — i zabije... Polegniem — snem czynni...
Jak to? Więc musim umrzeć tak samo jak inni?
Jak ci — choćby z przeciwka?... Pomódlmy się za nich...

Bolesław Leśmian, Nad ranem